niedziela, 24 sierpnia 2014

EUROFOLK ZAMOŚĆ

Scena Eurofolkowa na Zamojskim Rynku Wielkim
Miesiąc temu, od 15 do 20 lipca, w Zamościu odbył się XIII Międzynarodowy Festiwal Folklorystyczny "Eurofolk" 2014. Podczas zamojskiego święta folkloru wystąpiły zespoły z odległych części świata, a widzowie siedzący na zamojskim rynku mogli się przenieść w mgnieniu do innych państw Europy, Afryki, Azji i Ameryki.

Wystąpiły następujące zespoły:

1. Krupitskye Muzyki z Białorusi
2. Taller Calahuala z Chile
3. Freespirit Art Group z Ghany
4. Ansambl Toska z Macedonii
5. Ballet Folklorico Tlalolini Tierra en Movimiento z Meksyku
6. Szakalab Hungarian Folkdance Group z Rumunii
7. Taiwan Folk Music Ensemble z Tajwanu
8. Zespół Pieśni i Tańca Zamojszczyzna z Polski

Festiwal trwał od wtorku do niedzieli, dając możliwość mieszkańcom Zamościa poznać lepiej kulturę wyżej wymienionych krajów.
W ciągu dnia organizowane były kiermasze oraz zabawy i tańce dla dzieci. Wieczorem na Rynku Wielkim obywały się koncerty, które często przenosiły się pod ogródki restauracji, gdzie miała miejsce zabawa folkowa w wymiarze oficjalnym i spontanicznym.

Osobiście mogę powiedzieć, że Eurofolk całkowicie mnie pochłonął!
Każdego dnia spędzałam wiele godzin oglądając koncerty, jak i lepiej poznając członków zespołów.

Zważając na to, że Eurofolk był miesiąc temu, a ja wciągnięta w wir wakacyjno-zawodowych obowiązków piszę dopiero teraz ten artykuł, postanowiłam zacytować samą siebie.
Poniżej zamieszczam mój komentarz po pierwszym dniu Festiwalu:

"Życie z każdym dniem zadziwia mnie coraz bardziej!"

Moich emocji, które mam teraz w sobie ciężko opisać, ale co je wywołało spróbuje wyjaśnić od początku.
Wstaje rano, śniadanie, kawa, praca, shopping czyli standard, ale.... jest coś jeszcze postanawiam iść na Eurofolk czyli wydarzenie kulturalne organizowane w Zamościu od ponad 10 lat na które przyjeżdżają zespoły ludowe z całego świata. W czasach gimbazy kojarzyło mi się to z "przypałem". A teraz nie mogłam oderwać oczu od sceny rąbiąc kompulsywnie setki zdjęć w większości rozmazane ;-p Po niesamowitym koncercie w ogródkach restauracji na Starym Rynku odbyła się tzn zabawa folkowa czyli możliwość wspólnej zabawy przy rytmach danego kraju. Ahhh... i nie powiedziałam najważniejszego! Wśród wykonawców był zespół z Chile i zespół z Meksyku co ze względu na język hiszpański bardzo mnie cieszyło. Ale nigdy bym się nie spodziewała, że będę cieszyć się aż tak. Rozmawiałam z pewną Chilenką, opowiadając jej dlaczego mówię po hiszpańsku, wymieniłyśmy się mailami. Byłam tak szczęśliwa, że mogłam porozmawiać w moim mieście po hiszpańsku. Potem bawiłam się przy muzyce meksykańskiej przy akompaniamencie Mariachi. Poznałam niesamowitych ludzi, tyle się wydarzyło, że nie sposób opisać to słowami. Umówiłam się z nimi, że jutro przyjdę na koncert główny na Starówce w Meksykańskim Sombrero, które 3 lata temu przywiozłam z Meksyku 
Całe szczęście moja podróż do "innego świata" będąc w Zamościu nie kończy się, bo jutro kolejna część koncertu!!!

Takim oto wstępem zapraszam na fotorelację, a także na videorelację.





Zespół z Chile

Zamojszczyzna

Zamojszczyzna

Zespół z Białorusi

Białoruś

Zespół z Meksyku

Mariachi z Meksyku

Zespół z Meksyku z flagą

Występ zespołu z Meksyku z "Skarbcu Wina" - restauracji na Starym Mieście

Zostałam wciągnięta do typowych tańców

Młodzi meksykanie w szale tanecznym

Pamiątkowe zdjęcie z moim ulubionym zespołem z Meksyku

Z meksykańską "Siostrą" z sombrero, które przywiozłam 3 lata temu z Meksyku

Zespół z Chile

Zespół z Ghany

Najmłodsi uczestnicy festiwalu - Ghana


Zespół z Ghany

Zespół z Ghany w pełnym składzie

Mariachi po raz kolejny

Zespół z Meksyku

Zespół z Meksyku

Zespół z Ghany

Zespół z Tajwanu

Zespół z Tajwanu

Zespół z Tajwanu i wirujące tajwanki

Zespół z Tajwanu

Zespół z Macedonii


Pożegnanie z koleżanką MariLuz z Chile


Pożegnanie z koleżankami z Meksyku z Mayte i Talią

Chcę na koniec opowiedzieć pewną historię: 
W piątek poznałam MariLuz - Chilenkę, jest nauczycielką w Santiago de Chile, ma dorosłe dzieci, syna, który dużo podróżuje i córkę, która robi doktorat w Barcelonie w Hiszpanii. Rozmawiałyśmy o życiu, o podróżach, o tym dlaczego mówię po hiszpańsku, o tym dlaczego Maria jest członkiem zespołu folklorystycznego, o festiwalu, o Polsce, o Chile, o różnicach, o podobieństwach między naszymi państwami. Zostawiła mi swojego e-maila i udała się na nocleg z grupą chileńską. Następnego dnia wypatrywałam jej, ale nie natchnęłyśmy się na siebie. Ostatniego dnia festiwalu po zakończeniu oficjalnej części zobaczyłam, że siedzi z koleżanką z zespołu na ławce. Podeszłam się przywitać z nadzieją, że mnie pamięta, a ona jak mnie zobaczyła aż podskoczyła z radości. Zaczęła mnie ściskać i całować, pytać gdzie się podziewałam przez dwa dni, że już opowiedziała swoim dzieciom przez telefon, że mnie poznała, że szuka mnie już drugi dzień i wyjęła nerwowym ruchem garść prezentów z torebki, które miała przy sobie, żeby mi je dać. Była to płyta jej zespołu z piosenkami do których tańczą, breloczek z logo grupy i małą flagę chileńską. Mówiła, że już się zastawiała, żeby dać organizatorom te rzeczy, żeby mnie odnaleźli i mi je wręczyli jeśli mnie nie znajdzie. Była to dla mnie fantastyczna chwila dowiedzieć się, że MariLuz tak bardzo szukała mnie i chciała zostawić dla mnie te prezenty.
Spędziłyśmy na rozmowach kolejny wieczór!
Brzmi jak z filmu, ale to życie napisało taki scenariusz ;-)


Pożegnania nie były łatwe! 
Ze względu na to, że nawiązałam znajomości z niesamowitymi ludźmi, którzy kochają to co robią i dzielili się kawałkiem swojej kultury w obcym kraju. Dla niektórych z tych osób był to pierwszy pobyt w Europie. Było to dla mnie bardzo intensywne przeżycie spotkać ludzi z odległych zakątków świata właśnie w moim małym mieście.

Zamość na ten tydzień zamienił się w miejsce spotkań kultur i ludzi!

Za co dziękuję organizatorom i uczestnikom za wspaniałą atmosferę!

Do zobaczenia za rok na Eurofolku 2015!





POPOŁUDNIE W SZCZECINIE


O tym jak szybko zmieniłam plany, zamiast wracać do Zamościa będąc 900 km od domu, pojechałam kolejne 100 km na północ prosto do Szczecina.





Wpis ten będzie bardzo o jedzeniu!
W Szczecinie odwiedziłam razem z Dorotą jej kolegę Krzyśka, który deszczową porą zabrał nas do swojej ulubionej restauracji, gdzie zjedliśmy prawdziwą ucztę. Zważając na to że dwa wcześniejsze dni żywiłam się chlebem i konserwą.
Pojechaliśmy do "Małej Tumkiej", którą polecam każdemu - dobre jedzenie i domowa atmosfera.

Na początek zamówiliśmy lemoniadę pomarańczowo - ananasową.
Na przystawkę wzięliśmy tradycyjny paprykarz szczeciński.
Jako danie główne każdy coś innego.
Na koniec zamówiliśmy kawę i do tego kawowe drinki (typu kamikadze) - coś pysznego!
Na koszt firmy dostaliśmy pyszne ciastko wiśniowe :)




Lemoniada

Paprykarz szczeciński

Moje danie główne

Danie główne Doroty

Danie główne Krzyśka


Ciastko wiśniowe


Zwiedzaliśmy Szczecin nocą z za szyby samochodu, ponieważ dla odmiany po Woodstocku, było bardzo zimno i padało.
Nocnym pociągiem ze Szczecina pojechałam do Warszawy, gdzie zjadłam śniadanie i obiad z towarzystwie Majkela i Wioli i wieczorem wróciłam do Zamościa stopem oczywiście :)


Dorotka za pozuj ładnie!


Takim składem zwiedzaliśmy miasto




























Podsumowując podróż...

Mój wydłużony weekend był bardzo intensywny.

31 lipca - wyjechałam z domu w kierunku Wrocławia gdzie popołudniową i nocną porą podziwiałam uroki tego miasta
1 sierpnia - rano chodziłam po wrocławskiej starówce w poszukiwaniu krasnali, a wieczorem skakałam już na koncertach na Woodstocku.
2 sierpnia - Woodstock od rana do nocy
3 sierpnia - po spakowaniu się i wodnej bitwie ruszyłam w kierunku domu a wylądowałam w Szczecinie
4 sierpnia - odwiedziny "Centrum Dowodzenia" w Warszawie czyli miłe spotkanie ze znajomymi :)

Tylko 5 dni, a tyle się działo!
Dlatego lubię podróże!
Wyjazd ten musiałam porządnie odespać i swoje odchorować katarem i bólem gardła, ale nie żałuję!

Pozdrawiam Wszystkich!

Już niebawem kolejne podróżnicze relacje :)))

sobota, 9 sierpnia 2014

CHMURKA PIERWSZY RAZ NA WOODSTOCKU


WOODSTOCK 2014

CZYLI O TYM JAK ODEBRAŁAM TEN FESTIWAL BĘDĄC NA MIEJSCU, A NIE SŁUCHAJĄC CUDZYCH OPINII.



Chmurka na Woodstocku

Myślę, że wszyscy mamy podobny obraz Woodstocka, który przez lata kreowały media i może woodstockowa rzeczywistość. Osobiście widziałam ten festiwal jako spęd punków, brudasów i hipisów, którzy chodzą brudni przez cały tydzień, piją na umór, narkotyzują się i uprawiają wolny seks. Powiedziałam sobie kiedyś, że nie pojadę na Woodstock, bo to nie dla mnie. Brzydziłam się tymi ludźmi, nie rozumiałam idei ani nie widziałam sensu.

Do momentu aż usłyszałam dwie opinie osób, które lubię i cenię, była to Sylwia i Majkel. Powiedzieli mi, że jest całkiem inaczej niż mi się wydaje, że jest to niesamowite spotkanie z ludźmi i że to, co tam będę robić, zależy ode mnie samej.

No i stało się, pojechałam!
 Przyznam się, że się obawiałam, że się tam nie odnajdę, że nie zniosę wszechobecnego brudu. Jednak moje obawy były na wyrost. Już pierwszego dnia żałowałam, że przyjechałam tak późno, bo festiwal trwał już od 3 dni.
Według różnych źródeł na Woodstocku było od pół miliona do miliona osób. Co było piękne - wszyscy byliśmy jak rodzina. Idąc alejką pełną ludzi wystarczyło wyciągnąć rękę, żeby dostać kilkanaście "piątek" i jeszcze więcej uśmiechów od nieznajomych ludzi. Spędziłam na Woodstocku 2 dni i nie widziałam złości, agresji, bójek czy chamstwa, co nie jest takie oczywiste przy takiej ilości ludzi w jednym miejscu. Chyba nikomu nie przyszło to nawet do głowy. Woodstock stał się naszym domem, a o relacje w domu się dba. 
Spotkałam wielu pozytywnych i otwartych ludzi!
Bawiłam się super!
Głównie czas spędzałam w gronie znajomych, których miałam niezłą gromadkę. Niesamowite były dla mnie spotkanie po latach znajomych, których już dawno nie widziałam i nie spodziewałam się, że zobaczę ich właśnie tam.

Zaryzykuje i powiem:

"Woodstock łączy ludzi!"
"Woodstock łączy pokolenia!"
"Woodstock łamie bariery!"
"Woodstock uczy jedności!"
"Woodstock uczy miłości i przyjaźni!"


Dodatkowym motywatorem na wyjazd na festiwal były dla mnie koncerty hiszpańskich zespołów: SKA-P z utworem "Legalizacion" i Manu Chao, które traktuję niemalże jak religię. 
Osobiście uważam, że najlepszym koncertem był występ JELONKA, który po prostu dał czadu. Bawił się z publicznością, dyktował nam co mamy robić, a tysiące ludzi po prosto to robiło: klaskaliśmy na dwa, machaliśmy rękami do rytmu, klękaliśmy, tworzyliśmy pociągi, itp

Ale Woodstock to nie tylko koncerty. To także organizowane wioski tematyczne, prelekcje ciekawych osób w namiocie ASP (kulturowym centrum festiwalu), eventy takie jak bicie rekordu Guinessa na największą liczbę pomalowanych ciał, Holi Festival - czyli moc kolorów i wiele więcej, w czym nie uczestniczyłam, ale się działo.

Zdjęć nie mam dużo, nie udokumentowałam wszystkich momentów, bo nie zawsze był czas na wyjęcie aparatu fotograficznego. 
Mimo to zapraszam na fotorelację ;-)


PIĄTEK - W DRODZE NA WOODSTOCK

Korek przed Kostrzyniem. Nikomu nie przeszkadzał, żeby już wprawić się w pozytywny nastrój

Z nowo poznanym kolegą


PIĄTEK - PIERWSZY KONCERT


I cała piątka już w komplecie ;-D


Siema!

Piątkowe - grupowe :-D




SOBOTA - PORANNA GAZETA WOODSTOKOWA I BUDZIMY SIĘ DO ŻYCIA





Rzeka ludzi i morze namiotów

Woodstock Sister


HOLI FESTIVAL - FESTIWAL KOLORÓW W WIOSCE HARIKRISZNA



Smingus dyngus w wydaniu indyjskim 

Cali w kolorach

Taniec radości

W kolorach były setki ludzi




JAK PORADZIĆ SOBIE Z BRUDEM NA WOODSTOKU!


Wykąpane i zadowolone :) + bohater drugiego planu

Chlup z pięciolitrówki 

Różowy Majkel :D czyli namiotowe opowieści

Tatuaż woodstockowy 

W DRODZE NA SOBOTNIE FINAŁOWE KONCERTY


Na Woodstock przyjeżdżają wszyscy! I młodzi i starzy, a nawet małe dzieci ;-)

Kto zgubił buty? Czyli festiwalowa tradycja, że zgubione buty lądują na drutach

Z wysokości dużo lepiej widać

Nasza wesoła ekipa

Dzieci na Woodstocku!

Przykazania woodstockowe

Kolorowa scena

Światełko do nieba



NIEDZIELA - TUŻ PO WOJNIE NA WODĘ - WSZYSCY MOKRZY


Przy takim upale przy pakowaniu trzeba było się schłodzić

Mistrzowie drugiego planu zawsze walczący

Z cyklu: gdzie jest Dorota?

Mustache :D


NIEDZIELA - WIELKIE POWROTY - CZY NA PEWNO DO DOMU?





Niemiecki ogórek

Marzenie mieć taki!



GDZIEKOLWIEK! Aby wyjechać z Kostrzyna nad Odrą

Gdzie pojechałyśmy? Zamiast w stronę domu... do Szczecina! ;-D