Dnia 26 kwietnia 2014 roku wyruszyłam na podbój Czarnogóry. Wzięłam
tym samym udział w gliwickim wyścigu autostopowym organizowanym przez Politechnikę
Śląską – PoliCzarnogóra.
Z Anią na Starcie ;-) |
Ostatnie grupowe zdjęcie i 3... 2... 1... Start! |
Plan był taki: dojechać jak najszybciej do Tivatu (meta wyścigu),
wygrać główną nagrodę i ruszyć na zwiedzanie Montenegro. Ale jak okazało się to
w praktyce nie było to takie łatwe… tak plus minus dojazd zajął nam 60 h. Po
drodze nie obyło się bez wielu atrakcji, ale o tym zaraz.
Na majówkowy wyjazd miałam tylko tydzień, bo od razu po majówce
pracowałam. Na wyścig wybrałam się z Anną Grr, która sama mnie na wyścig
namówiła. Przeanalizowałyśmy wszystkie wyścigi, które wyruszały z Polski w
okresie około majówkowym (Wrocław-Valencia, Poznań-Amsterdam, Sopot-Piran,
Kraków-Zadar, Gliwice-Tivat) i wybrałyśmy właśnie ten kierunek. Dlaczego? Miejsce,
termin oraz kameralność wyścigu (tylko 100 par).
Co było w wyścigu fajnego? To, że ciągle po drodze spotykałyśmy
innych uczestników wyścigu, czy to na stacjach benzynowych czy machających z
aut samochodów. Było to fajne uczucie, kiedy widzieliśmy niebieskie koszulki… „O
nasi!”.
Pierwszy dzień poszedł super, mimo to zwątpień nie brakowało.
Gdzieś w Słowacji myślałam o powrócie do Polski… padało, było zimno, nikt nas
nie brał, aż do momentu polskiego kierowcy tira, który przewiózł nas przez
Słowację i całe Węgry. Na pierwszy nocleg dojechaliśmy do granicy
węgiersko-słoweńskiej, gdzie oczywiście byli już „nasi”, za stacją rozbiliśmy
mały polski kemping i już zaczęliśmy polską integrację.
Gdzieś na bezdrożach Słowacji, jeszcze z nadzieją ;-p |
Wieczorna degustacja słoweńskiego piwa |
Po nocy w hotelu **** |
Drugi dzień to było
prawdziwe zwątpienie autostopowicza, typu: „nigdzie dziś nie pojadę”, „wracam
do domu jeśli za 5 minut nikt się nie zatrzyma”, „po co w ogóle wyjeżdżałam z
domu”, „kończą mi się kabanosy z Polski”, itp. Podsumowując ten dzień przejechałyśmy
ok 200. Kolejny nocleg na kolejnej stacji w ósemkę polskich wyścigowiczów. Na
stacji zostaliśmy przywitani niczym jak królowie: muzyka została pogłośniona na
nasze życzenie, dostaliśmy kubeczki oraz pieniądze na zakup kolejnego piwa i ciepły
nocleg w restauracji.
Zasada dziewczyn: "wszystkie pieniądze jakie dostaniemy wydamy na piwo" |
Kolacja na stacji ;-) |
Trzeci dzień był całkowitym przeciwieństwem poprzedniego.
Już o 9 rano złapaliśmy macedońskiego kierowcę tira mówiącego po polsku, który
jechał bezpośrednio na metę wyścigu. Pojechaliśmy z nim w czwórkę
autostopowiczów, czyli pięć osób w kabinie. Moja radość nie miała końca, kiedy
uzmysłowiłam sobie, że spod stolicy Chorwacji - Zagrzebia jedziemy bezpośrednio
do Tivatu!!!
Bo z tira wszystko widać lepiej ;-) |
Uśmiechnięta trójka autostopowiczów z macedońskim kierowcą ;-) |
I cóż! Tak to, po trzech dniach byłam w Czarnogórze! Na mecie 40! Na
pobyt w Montenegro miałam 2 całe dni i 2 dni połówkowe. Wykorzystałam je w
ciągu dnia na zwiedzanie, a ciągu nocy na integrację z polskimi wyścigowcami. O
zwiedzaniu Czarnogóry autostopem oraz o magicznym powrocie do Polski,
przeczytacie w oddzielnych wpisach.
Szczęśliwa!!! Uśmiechnięta!!! Opłacało się!!! w: Boka Kotorska |
Liczbowe podsumowanie:
·
Na mecie: 40/102 pary
·
Kilometry łącznie: ok. 3500
·
Czas: 8 dni
·
Liczba złapanych stopów ogółem:
42
·
Najdłuższy dystans: 630 km
Narodowości kierowców: polska, czeska, słowacka, chorwacka, słoweńska, macedońska, czarnogórska, serbska.
Narodowości kierowców: polska, czeska, słowacka, chorwacka, słoweńska, macedońska, czarnogórska, serbska.
Na koniec chce Wam pokazać moje emocje jak płynę promem po Zatoce Kotorskiej w Czarnogórze, a od mety dzieli mnie paręset metrów. Emocję z czasem opadają, więc warto kręcić filmiki, dla uwiecznienia tego co przeżywamy :-)
·
Chmurka uwielbiam Cię za ten filmik!! cała Ty!! :))
OdpowiedzUsuńDzięki Emilka :))) :*
UsuńZajebiste!!! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń