piątek, 4 lipca 2014

HEART OF SARDINIA

Lecę bo chcę...






Już lecę z trzecią część relacji z Sardynii – wyspy urzekającej pięknymi plażami, dzikością natury, wysokimi górami w środowej części wyspy.

Tytułowe serce w tym przypadku ma wieloznaczne skojarzenia: serce jako podróż do centralnej części wyspy, serce jako czasowy środek podróży, serce jako cel podróży, serce jako siostrzane serce.


Jak pisałam we wcześniejszym wpisie swoją podróż rozpoczęłam od Cagliari (niebieska gwiazdka na mapie) i na Cagliari zakończyłam, ze względu na połączenie lotnicze Kraków - Cagliari. 

Środkową częścią podróży, jak i głównym celem - był pobyt w Oristano (czerwone serduszko). Podczas pobytu w Oristano odwiedziłam także Alghero (żółta gwiazdka). 

Dlaczego tam? Już tłumaczę! 
Wszystko zaczęło się jeszcze w lutym tego roku kiedy to pojechałam na European Youth Exchange na Litwę. Tam oprócz Polaków, Litwinów, Łotyszy, Rumunów, Bułgarów byli też Włosi i tam poznałam swoją mentalną siostrę Constanzę. Już wtedy pojawił się pomysł odwiedzenia jej na jej ojczystej ziemi. Kilka miesięcy później linie lotnicze Ryanair wypuściły serię promocyjnych biletów i ot to! 
Stało się! 
Kupiłam bilet na czerwiec na Sardynię.


Lithuania February 2014 - Sardinia June 2014


KTO TO JEST MENTALNA SIOSTRA?

Mental Sister! Jest to osoba, którą spotykasz w Twoim życiu i nie ważne czy jest z Twojego podwórka czy wychowała się na drugim końcu świata. Czujesz, że się z nią rozumiesz, podzielasz zainteresowania, przekonania. Możesz nazywać takie osoby swoimi przyjaciółmi, mi osobiście podoba się określenie siostra. Takich sióstr na świecie mam kilka i z istnienia każdej się cieszę ;-) 
Z bratem było by trudno w moim przypadku, bo z racji zdefiniowania siebie samej jako heteroseksualnej, mentalny brat szybko stałby się partnerem. 
A Ty masz swoją mentalną siostrę albo brata?


ORISTANO START

W Oristano spędziłam pięć dni, mieszkałam w domu Constanzy razem z jej rodzicami i młodszym bratem. My Sister zaplanowała każdy dzień, abym mogła jak najwięcej zobaczyć i doświadczyć. Spędzałyśmy czas z jej chłopakiem, który zabierał nas na wycieczki. Ze jej znajomymi jadłyśmy obiad albo wychodziłyśmy na piwo czy na imprezę. Poznałam nawet dziadków, prawdziwych Włochów z moich wyobrażeń. I ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu dziadek Costy mówił po angielsku! <wow> Chodziłyśmy na kawę do baru jej znajomego albo na ciastka to ulubionej ciastkarni. Przez te pięć dni żyłam i czułam się jak prawdziwa Włoszka albo może jak "Sardynka". 

Przyjechałam do Oristano na wieczór mojego drugiego dnia na wyspie. Następnego dnia pojechaliśmy we trójkę: Constanza, Alessio i ja na plażę w okolicach Tharros. Spędziliśmy leniwy dzień na plaży, opalając się, kąpiąc się w bajecznie czystej i błękitnej wodzie, rozkoszując się spokojem i brakiem turystów. Podobno miałam dużo szczęścia, ponieważ był to pierwszy słoneczny i ciepły tydzień na Sardynii w tym roku ;-)


Plaża w okolicach Ruin Tharros



Płaszczka

Kolor wody jak w basenie i refleksami słońca

Dance!!! Macarena in the water :D

Oooh macarena!

Spacer nad ruinami Tharros z widokiem na plażę



Gdzie jest niebo?

Najstarszy kościół na wyspie


Kolejnym dniem była niedziela, ze względu na sobotnią imprezę na dyskotece wstałam dopiero na obiad. W planie było zwiedzanie centrum Oristano i przejażdżka na kolejną plażę. Tym razem była to plaża w bliskim sąsiedztwie białych, wapiennych skał uformowanych idealnie do skakania. Odważyłam się na skok do wody mimo, że nie było łatwo przezwyciężyć strach za pierwszym razem.


Staro - nowy samochodzik :)
Mogłabym mieć taki, pasuje mi?
z cyklu: o normalne zdjęcie trudno ;-p

z widokiem na wapienne skałki 

Na poniedziałek zaplanowaliśmy wycieczkę do Alghero na północy wyspy. Po drodze zwiedzaliśmy górzyste tereny, wodospady, Cugliari oraz Bosę. 


Wodospad

w drodze do wodospadu




Po drodze nie obyło się bez atrakcji i "żywych przeszkód". Tutaj w roli głównej stado owiec. Jechaliśmy jakieś kilka minut obok nich, a pasterzom nie śpieszyło się, żeby jakoś je przegonić na jedną stronę. Kierowca Alessio też nie wydawał się zdziwiony zaistniałą sytuacją, jakby myślał: "A co w tym dziwnego?! To tylko owce na drodze..."




Katedra w Cugliari

widok na katedrę w Cugliari



BOSA (czyt. Boza)

Nieziemsko urokliwe miasteczko położone w pobliżu koryta rzeki. Stare miasto przyczepione jest w wzgórza z zamkiem na szczycie. Domki są pomalowane w przeróżnych kolorach. Klimatem miasteczko przypominało mi Porto w Portugalii.



Widok na Bosę z góry

Ależ było gorąco na górze ;p


Żółta Vespa - po doświadczeniach w Cagliari każda Vespa przykuwała moja uwagę!

Widok na Stare Miasto w Bosie


Po drodze do Alghero
"I feel like a king!"

ALGHERO (czyt. Algero)

I na piątą po południu docieramy do Alghero. Zwiedzanie po tak długiej podróży rozpoczynamy od pójścia na zimne piwo oczywiście.
Alghero ma swój niepowtarzalny klimat pomieszania kultur. Jest nazywane Małą Barceloną - Barcelonetą. Ze względu na to, że kiedyś te tereny zamieszkiwali katalończycy. Flagą Alghero jest zaadaptowana flaga "Catalunya" i widnieje na niej napis "Sardenya" czyli po katalońsku Sardynia, ponieważ po włosku jest Sardegna.
Ponadto chodząc po olbrzymim porcie wróciły do mnie wspomnienia z hiszpańskiej Cartageny, gdzie byłam wolontariuszką w organizacji żeglującej.
W Alghero podwójnie poczułam się jak w domu!!!

Smile Selfie!

Próbując mieć normalne zdjęcie :)

Akapulta - rzekomo dzięki niej miałam wrócić do Polski

Zachód słońca w Porcie i Vela Latina na pierwszym planie

Pocztówkowy widok na Alghero



Tym razem Vespa w kolorze Blue

Ojejejjj... cieżki to był dzień :D

Zachód słońca w Alghero








We wtorek pojechałyśmy dwudziestoparoletnim samochodem dziadków Constanzy do miejscowości Putzu
Idu (co kojarzyło mi się jedynie z naszym: Po co idę? :D). Zjadłyśmy zaplanowany obiad, ale plażowanie nam nie wyszło, bo nad Sardynią kumulowały się burzowe chmury.


"Zabieram tą wieżę do domu."

Oohhh yeahh!

Stary kapelusz w starym samochodzie

Trzecie oko?
Flamingi widziałam czwarty raz w życiu, ale zdecydowanie właśnie wtedy widziałam je z najbliższa

Startowanie flamingów niczym boeingów

Burzowe chmury nad palmami

Tuż przed burzą

Dotarłyśmy całe i zdrowe samochodem z popsutymi wycieraczkami idealnie aby obejrzeć zachód słońca z balkonu

PODSUMOWANIE

Biorąc pod uwagę całą podróż Cagliari + Oristano + Alghero. Wyjazd na  Sardynię uważam jako podróż idealną pod każdym względem! 

Jeśli chodzi o długość, bo byłam na wyspie pełny tydzień (od czwartku do czwartku). 
Ale także ze względu czego doświadczyłam, jakich ludzi poznałam, jakich potraw spróbowałam.

Niesamowitą rzeczą było to, że mówiłam cały czas po angielsku lub po włosku. 
Tak! Po włosku też! 
Po tygodniu nauczyłam się podstaw włoskiego i rozumiem bardzo dużo szczególnie z języka mówionego.
Nowy cel:
Nauczyć się włoskiego tak jak hiszpańskiego! :D







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz