sobota, 21 czerwca 2014

WRACAĆ CZY NIE?

Kraków kwiecień 2014 - Kraków czerwiec 2014
I'M HAPPY AGAIN





Chciałam się z Wami podzielić moimi przemyśleniami na temat podróżowania. Czy Wam też towarzyszy dylemat jak planujecie wyjazd czy wracać do miejsc już odwiedzonych czy odwiedzać nowe?

Kiedyś zwiedzałam inaczej, polegało to bardziej na zaliczeniu danego miejsca, zwiedzenie kolejnej „perełki” cywilizacji, takiej jak: Koloseum w Rzymie, Partenon na Akropolu, Piramidy w Egipcie, Wieża Eiffla, Plac św. Marka w Wenecji. Wystarczyło zrobić zdjęcie i nie myśleć żeby wracać do tych miejsc. Po co? Przecież już tam byłam? Nic więcej już tam nie zobaczę! Przecież byłam w środku, słuchałam Pani przewodnik i wszystko już widziałam i wiem.

Z perspektywy czasu wydaje mi się, że moje wcześniejsze myślenie było niedojrzałe. Niedojrzałe jeśli chodzi o świadomość celu podróżowania. Nie mam nic przeciwko ludziom, którzy jeżdżą, żeby zrobić to zdjęcie i nie przechodzi im przez myśl, żeby tam wrócić. Może kiedyś do tego dorosną albo im po prostu odpowiada taki model podróżowania i mają ku temu swoje święte prawo. Chciałam się tylko podzielić moją osobistą refleksją, że zmieniłam podejście do podróżowania. Dalej robię tysiące zdjęć, ale szukam więcej niż tylko starożytnego zabytku i przepięknego widoku w miejscu do którego jadę! Zależy mi na ludziach, na poczuciu ducha miasta, wyspy, baru przy drodze czy restauracji na plaży. Dlatego wybieram niekonwencjonalne sposoby na podróżowanie takie jak: Couchsurfing czy Autostop, które pozwalają zbliżyć się do tzw. Tubylców. Uczę się języków krajów, które odwiedzam, chociaż podstawy komunikacyjnej, żeby lepiej rozumieć ludzi z tego otóż kraju, angielski tylko ułatwia komunikację z tymi ludźmi, którzy tym językiem władają.
Kiedy to zrozumiałam? Momentem przełomowym był mój wyjazd na stypendium Erasmusa do Barcelony. Wtedy wszystko się zmieniło. Zaczęłam czuć się w obcym kraju jak w domu, przestałam się martwić, że nie zobaczę wszystkiego. Przestałam się śpieszyć, bo przecież mieszkam tu pół roku. Tego samego doświadczyłam w Kartaginie, gdzie mieszkałam jako wolontariuszka przez trzy miesiące. Jak już mieszkasz w danym miejscu, to nie śpieszysz się ze zwiedzaniem, a raczej delektujesz się miejscem. Kiedy natomiast opuszczasz „swój drugi dom” wiesz, że zawsze możesz tam wrócić, bo przecież do domu się wraca. Teraz myślę o Hiszpanii w ciepełkiem w serduszku, bo tam czuję się jak w domu i chcę tam wracać, może na chwilę, może na dłużej, ale wiem, że to nastąpi.

A co z miejscami, które nie są Twoim domem? Wracać do nich? Czy nie zawracać sobie głowy i odwiedzać nowe? Po co po raz piąty jechać do Włoch, może lepiej pojechać do Chorwacji czy Słowenii, też ładnie, odległość ta sama, tanie loty też są? A ja jednak z uporem kupiłam bilety do Rzymu na październik i odwiedzę Włochy właśnie po raz piąty, a Rzym po raz drugi. Dlaczego?
  • Każda podróż jest inna, bo jedziesz tam z innymi osobami, bo zatrzymasz się w innym miejscu, bo Ty się zmieniłeś, bo teraz zwracasz uwagę na inne rzeczy, bo zmieniłeś podejście i sposób zwiedzania.
  • Każda podróż jest też powrotem do tego co było, jaki byłem jak tu byłem 3 lata temu, jak się wtedy czułem, a jak się czuję teraz, czy mam to poczucie deja vu?
  • Z podróżą jest jak z filmem, oglądasz pierwszy raz, nie zauważysz wszystkiego co widzisz za drugim razem.
  • Powrót jest też wtedy kiedy jedziesz do danego miejsca, po to, żeby odwiedzać to do czego masz sentyment, po to żeby iść do swojego ulubionego baru na Kazimierzu w Krakowie, po to, żeby wejść do ulubionego mieszkania przy srebrnej w Warszawie, po to żeby przejść się Krakowskim Przedmieściem w Lublinie, żeby znowu poczuć się jak student, żeby usłyszeć ten sam głos miasta w zatłoczonej Barcelonie, żeby czuć zapach wiatru na łodzi w Cartagenie, żeby znów poczuć ciepło na sercu patrząc na Alhambrę w Granadzie w fajką w dłoni.

To są moje małe chwile!
 Małe i duże powroty, na jawie i w śnie. Lubię tęsknić, wtedy czuję, że coś mnie łączy z danym miejscem, że tam czułam się dobrze, że zawsze mogę tam wrócić.

Nie uważam też, żeby tylko jeździć w te same miejsca, gdzieś kiedyś trzeba pojechać ten pierwszy raz żeby móc do niego wrócić. 
Ale w powrotach czuję olbrzymią emocjonalną siłę! 
Więc...
Zacznij jeździć! 
Odkrywaj świat! 
Zadomawiaj się i wracaj! 

Wasza Chmurka :)) 

4 komentarze:

  1. Sympatyczny blog podróżniczy. zamierzam go odwiedzać, jak tylko pamięć pozwoli :) inspirujące posty.... chcę podobnie jak ty odkrywać świat, bo samo w sobie przyjemne i piękne jest to, co mamy niemalże na wyciągnięcie ręki. wystarczy tylko chcieć, a później wszystko potoczy się własnym torem... :) mam prośbę - czy stworzyłabyś w najbliższym czasie poradnik dla początkujących autostopowiczów? cenny wskazówki, rady, na co uważać itd. czekam z niecierpliwością na kolejne wpisy

    życzę powodzenia i jak najwięcej pogody ducha :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za komentarz! Tym bardziej, że jest taki osobisty ;-) Czytałam go z ogromnym uśmiechem na twarzy :D Zapraszam częściej ;-) To prawda, Ze życie jest piękne, a w okół nas czekają niesamowite miejsca i ludzie. Warto zrobić ten pierwszy krok i poznawać świat ;-)
      Pozdrawiam!
      PS. Już w mojej głowie tworzy się "poradnik dla autostopowicza", taki bardziej od psychologicznej strony.

      Usuń
  2. Niektóre miejsca mają w sobie coś takiego, że chce się je odwiedzić jeszcze raz. Z drugiej strony są takie, które pociągają swoją tajemniczością i do których warto udać się po raz pierwszy. Jednak kwintesencją podróży nie jest jej cel, ale podróżowanie samo w sobie. Tak jak, powiedziałaś - poznawanie ludzi, kultury, języka, wchodzenie głębiej w interakcję z miejscami, które odwiedzasz, niż tylko przez obiektyw aparatu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój komentarz jest doskonałym podsumowaniem mojego artykułu "Kwintesencją podróży nie jest jej cel, ale podróżowanie samo w sobie" jak napisałeś. Przypomniały mi się też słowa Kapuścińskiego, które kiedyś przeczytałam: ",, Podróż przecież nie zaczyna się w momencie, kiedy ruszamy w drogę, i nie kończy się, kiedy dotarliśmy do mety..."
      Zajrzałam też na Twojego bloga, bardzo spodobał mi się wpis o majówkowym Piranie, widzę, że mamy podobne upodobania. Zapraszam do mnie częściej i ja obiecuje zaglądać ;-)

      Usuń